Informacje medialne o „wycieku” z bazy numerów PESEL danych kilkuset tysięcy Polaków napędziły strachu wielu osobom, obawiano się wykorzystania tych informacji w celu dokonania przestępstw, np. wyłudzenia kredytów. Tymczasem to my sami na co dzień stwarzamy znacznie więcej sytuacji, gdy nasze dane mogą trafić w niepowołane ręce.
Pod koniec sierpnia media masowo informowały o „wycieku” z bazy PESEL wielkiej ilości danych. Okazało się, że zostały one pobrane zgodnie z prawem przez duże kancelarie komornicze działające niejako „na zapas” przed wejściem w życie nowych przepisów. Wcześniej pojawiały się jednak głosy, że część danych została pobrana w sposób nieuprawniony (konkretne osoby, których dane zostały pobrane nie są dłużnikami, nie toczy się przeciw nim żadne postępowanie egzekucyjne) i mogą one zostać wykorzystane w niewłaściwy sposób, np. do wyłudzenia kredytu.
Sprawdź się w bazie
Ministerstwo Cyfryzacji i Krajowy Rejestr Długów przygotowały specjalne komunikaty, opracowały instrukcję, jak można założyć on-line konto na www.krd.pl i sprawdzić na platformie FairPay informacje o sobie w Biurze Informacji Kredytowej oraz to, czy ktoś pytał o nasze zobowiązania kredytowe (takie zapytanie może sugerować złożenie wniosku o kredyt czy kartę kredytową i podjęcie w związku z tym działań sprawdzających przez bank). Zgodnie ze wspomnianym komunikatem, osoby, które stwierdziłyby na swoim koncie zapytania, które nie są związane z podejmowanymi przez nie działaniami, winny zgłosić się do prokuratury, by uzyskać status „osoby pokrzywdzonej” w toczącym się postępowaniu sprawdzającym.
Sprawa szybko ucichła, media zajęły się innymi tematami. Warto jednak do niej powrócić i uświadomić sobie dwie sprawy. Po pierwsze, takie sprawdzenie historii zapytań o swoją osobę warto wykonywać „rutynowo” co kilka miesięcy. Po drugie, wskazane jest też sprawdzenie w BIK, czy nie ma tam informacji o jakiś naszych przeterminowanych zobowiązaniach. Może się bowiem okazać, że bank nie odnotował wpłaty jednej z rat, albo po podsumowaniu spłaty kredytu jednak mamy kilka groszy niespłaconego zobowiązania.
Takie cykliczne kontrole pozwalają wychwycić wszelkie nieprawidłowości, podjąć szybko niezbędne działania wyjaśniające, choćby dowiedzieć się w banku X czemu pytał o naszą historię kredytową, skoro nie staraliśmy się w ostatnich tygodniach o żaden produkt kredytowy.
Unikaj zagrożeń
Szum medialny wokół „wycieku” z bazy PESEL to doskonała okazja do przypomnienia, że każdy z nas sam stwarza najwięcej zagrożeń dla bezpieczeństwa swoich danych osobowych.
Przede wszystkim trzeba pilnować dowodu osobistego, prawa jazdy czy paszportu. Noszenie dokumentów luzem w kieszeni czy torebce, skąd mogą się łatwo wysunąć, to prowokowanie problemów. Jeśli nawet dokumenty mamy dobrze schowane w portfelu czy innym miejscu, to warto od czasu do czasu sprawdzić czy tam faktycznie są, czy przez przypadek gdzieś ich nie zostawiliśmy.
Gdy dokumenty zniknęły i nie jesteśmy w stanie ich odnaleźć, trzeba je jak najszybciej zastrzec. Można to zrobić w banku, z którego usług korzystamy. Stamtąd informacja szybko trafi do ogólnopolskiego systemu Dokumenty Zastrzeżone, z którego korzystają nie tylko instytucje finansowe, ale i operatorzy telekomunikacyjni, dostawcy internetu, telewizji i inne podmioty. Później jest czas na złożenie wniosku o wydanie nowych dokumentów.
W przypadku, gdy utraciliśmy dokumenty w wyniku przestępstwa bezwzględnie należy powiadomić policję. Zaświadczenie o zgłoszeniu utraty dokumentów to swoiste zabezpieczenie przed skutkami nieuprawnionych działań osób, które weszły w posiadanie naszych dokumentów.
Trzeba też przypomnieć, by absolutnie nie podawać swoich danych osobowych, numeru PESEL czy jakichkolwiek haseł osobom, które do nas dzwonią lub piszą e-maile rzekomo w imieniu banku z informacją o awarii systemu i związanej z tym konieczności ponownej autoryzacji/weryfikacji danych. Banki, dostawcy prądu, gazu, operatorzy telekomunikacyjni nigdy nie proszą o hasła, nie zbierają kompletu danych w celu „weryfikacji”.