W III kw. br. Narodowy Bank Polski zwiększył polskie rezerwy złota. Po rozłożonych na trzy miesiące zakupach, w zasobach NBP pojawiło się dodatkowe ponad 13 ton tego cennego kruszcu, co oznacza ich zwiększenie do ok. 116 ton. Zdaniem wielu ekonomistów, to bardzo dobry krok banku centralnego.
Złoto od wieków uznawane było za świetną lokatę kapitału. Za stabilne i silne uznawano te państwa, w których będące w obiegu pieniądze miał pełne pokrycie w złocie. Sytuacja zaczęła się zmieniać w XX w. W 1931 r. z powyższej zasady zrezygnowała Wielka Brytania, a 40 lat później USA. Pod koniec minionego stulecia, wobec spadającej ceny złota, wiele banków centralnych wyzbywało się tego kruszcu.
Kruszec lub obligacje
Niektóre państwa, np. Niemcy czy Francja, nadal większość swoich rezerw utrzymują w złocie, ale są i takie, jak Szwecja czy Polska, które złota mają niewiele. Szacuje się, że nasze złoto, to zaledwie ok 4 proc. polskich rezerw walutowych. Pozostała część to obligacje krajów o największych, najbardziej rozwiniętych gospodarkach, np. USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Część ekonomistów twierdzi, że to nieco niebezpieczne rozwiązanie, bo ewentualne kłopoty gospodarcze tych państw mogą zachwiać naszymi rezerwami walutowymi.
Dlatego chwalony jest zakup złota przez NBP. Tym bardziej, że to pierwsze zwiększenie rezerw tego kruszcu przez Polskę od 1998 r. Wtedy to NBP kupił jednorazowo aż 70 ton złota. Obecnie polskie rezerwy walutowe szacowane są na ok. 112,9 mld dolarów, z czego ok. 4,4 mld dolarów ulokowane jest w złocie.
Zmiana strategii?
Pojawiają się głosy, że wobec rosnącej niepewności na rynkach finansowych, polski bank centralny powinien zdecydować się na dalsze zakupy. Nie jest to łatwe, gdyż produkcja złota na świecie jest stosunkowo niewielka (ok. 3,3 tys. ton rocznie), a rynek bardzo ograniczony. Stąd zwiększona podaż tego surowca (np. jego wyprzedaż, przez któryś z banków centralnych) lub nagle rosnący popyt na niego, powodują gwałtowne wahania ceny.
Dlatego NBP kupował złoto „po cichu”. Nie mówi też głośno o zmianie polityki dotyczącej rezerw strategicznych. Ekonomiści podejrzewają jednak, że władze banku centralnego uznały, iż nasz – wynoszący ok. 4 proc. udział złota w rezerwach walutowych – jest zbyt mały jak na kraj, który chce uchodzić za stabilny, silny gospodarczo. Postanowiły więc wykorzystać sprzyjające okoliczności – zamienić stosunkowo niskooprocentowane obligacje wysokorozwiniętych państw (bez perspektyw na szybki wzrost ich rentowności) na surowiec, który obecnie jest tani, z perspektywą wzrostu jego ceny.