Wyższe zyski banków kontra wyższe prowizje za udzielenie kredytów i niższe oprocentowanie lokat bankowych. Tak wygląda rzeczywistość po kilku miesiącach płacenia przez banki tzw. podatku bankowego, choć wprowadzając go, rząd obiecywał, że nowej daniny w żaden sposób nie odczują klienci instytucji finansowych.
Obowiązujący od 1 lutego 2016. tzw. podatek bankowy miał ograniczyć zyski banków i zwiększyć wpływy do budżetu państwa. Od chwili pojawienia się pierwszych projektów nowych przepisów ekonomiści ostrzegali, że będą one nieskuteczne. Przekonywali, że banki przerzucą koszty na klientów, że nie uda się uzyskać planowanych przez rząd wpływów do budżetu. Argumentowali, że obowiązek płacenia przez banki w skali roku 0,44 proc. wartości aktywów może ograniczyć działania kredytowe, wpłynąć na spadek inwestycji.
Podatek płacą… klienci
Nikt ich nie słuchał. Po raz kolejny zwyciężyło przekonanie polityków, że wszystko wiedzą najlepiej, że krytycy nowego podatku są inspirowani przez lobby bankierów, którzy nie chcą się dzielić ze społeczeństwem swoimi wielkimi zyskami. Po kilku miesiącach widać, że rację mieli jednak ekonomiści – zyski banków nie spadły (raczej rosną), wpływy do budżetu państwa są niższe niż zakładano (w budżecie państwa zapisano wpływy na poziomie 5,5 mld zł, a obecne szacunki mówią o realnym poziomie rzędu 3 mld zł), a klienci ponoszą wyższe koszty zaciąganych kredytów, otrzymują niższe odsetki za powierzone bankom pieniądze.
Proceder podwyższania prowizji za udzielenie kredytu czy innych opłat z tym związanych zaczął się jeszcze przed wejściem ustawy w życie. Cięcie wysokości oprocentowania depozytów nasiliło się wiosną br. Dość powiedzieć, że w I połowie ub.r. z tytułu odsetek od spłacanych rat kredytów banki uzyskały 26 mld zł. W analogicznym okresie roku bieżącego było to już 26,6 mld zł. W przypadku wypłaconych odsetek za powierzone bankom depozyty kwoty wyniosły - 8,95 mld zł w I półroczu 2015 r. i 8,05 mld zł w 2016 r.
Niższy procent, wyższe prowizje
Głębsza analiza wyników finansowych kilku największych banków pokazuje, że ich lepsze tegoroczne wyniki finansowe wynikają w dużej mierze ze spadku oprocentowania oferowanych przez nie lokat, a tylko w niewielkim stopniu ze wzrostu opłacalności udzielania kredytów.
Dlaczego? Oto wyjaśnienie. Choć stopa procentowa NBP cały czas jest na poziomie 1,5 proc., to przed rokiem średnie oprocentowanie lokat 3- i 6-miesiecznych wynosiło ok. 2 proc. (najwyższe oprocentowanie sięgało 3,6 proc.), a dziś spadło do ok. 1,3 proc. (rarytasem są lokaty oprocentowane powyżej 2 proc. w skali roku). A to wszystko w sytuacji, gdy Polacy zdeponowali w bankach znacznie więcej pieniędzy. Przed rokiem nasze oszczędności powierzone bankom były na poziomie 626 mld zł, a dziś sięgają 700 mld zł.
Z kolei średnia marża kredytu hipotecznego w 2015 r. wahała się w przedziale 1,7-1,8 proc., a dziś wynosi ok. 2,1 proc. Do tego trzeba dodać znacznie wyższe niż przed rokiem prowizje bankowe, nierzadko wyrażane już dwucyfrowymi liczbami. Co prawda liczba udzielonych kredytów hipotecznych nie różni się znacząco od tej sprzed roku, ale już liczba kredytów inwestycyjnych zaciąganych przez firmy jest dużo niższa.