Inflacja bije kolejne rekordy i jest na poziomie kilkukrotnie wyższym niż cel założony przez Radę Polityki Pieniężnej. Analitycy byli zgodni, że jej członkowie podczas grudniowego posiedzenia Rady po raz kolejny podniosą stopy procentowe. Zastanawiano się tylko nad skalą podwyżki, przeważały głosy wskazujący na wzrost stóp o 0,5 lub 0,75 pp. RPP zdecydowała się na pierwszy wariant i obecnie główna stopa procentowa wynosi 1,75%.
Pandemia koronawirusa skłoniła RPP do obniżenia stóp procentowych do rekordowo niskiego poziomu, co miało zachęcać do konsumpcji i pomagać w rozwoju firm. Cel został raczej osiągnięty, ale pojawia się pytanie, czy reakcja na rosnącą inflację nie była spóźniona.
Wszystkie prognozy wskazują, że w 2021 r. inflacja nie przekroczy celu NBP, który wynosi 2,5% – mówił na początku lutego prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Wbrew Jego wypowiadanym przez wiele miesięcy słowom, że inflacja jest pod kontrolą, że ma charakter przejściowy i jest wywołana wzrostem cen energii i paliw, nie pojawiły się symptomy wyhamowywania inflacji. Wręcz odwrotnie, ceny zaczęły rosnąć coraz szybciej, bijąc kolejne rekordy.
To już trzecia podwyżka
Po raz pierwszy Rada Polityki Pieniężnej zareagowała na październikowym posiedzeniu, podnosząc stopę referencyjną z 0,1 do 0,5%. Decyzja zaskoczyła rynki finansowe, bo tuż przed posiedzeniem prezes NBP uspokajał, że wrześniowa inflacja na poziomie 5,8% nie jest tragedią. Decyzja RPP nie ostudziła sytuacji, ceny nadal rosły, więc w listopadzie po raz kolejny podniesiono stopy procentowe. Najważniejsza z nich, mająca przełożenie na oprocentowanie kredytów ze zmienną stopą procentową, została ustalona na poziomie 1,25%.
Szybki odczyt inflacji za listopad pokazał, że jest ona znów na rekordowym poziomie, że sięgnęła już 7,8%. Analitycy uznali, że jest niemal pewne, że na grudniowym posiedzeniu RPP po raz kolejny podniesie stopy procentowe. Tak też się stało. Zgodnie z przewidywaniami większości ekonomistów, stopa referencyjna wzrosła do 1,75%.
Wzrost rat kredytów
Rosnące stopy procentowe wywołują reakcję banków. O ile niewiele z nich zdecydowało się na wyraźne podniesienie oprocentowania depozytów, to wszystkie bardzo szybko zareagowały podniesieniem kosztów kredytów. Zresztą, nie miały wyjścia, bo ich oprocentowanie ustalane jest na ogół w oparciu o określony w umowie kredytowej współczynnik WIBOR, który określa cenę pieniądza na rynku międzybankowym.
Firma Expander na zlecenie serwisu Business Insider Polska, obliczyła, jak podwyżka stopy referencyjnej o 0,5 pp. wpłynie na wysokość miesięcznej raty przeciętnego kredytu na 300 tys. zł na 25 lat z marżą 2,86 proc. – rata takiego zobowiązania wzrośnie o ok. 90 zł. Kwota nie jest szokująca, ale patrząc na tę płaconą przez kredytobiorcę przed pierwszą z podwyżek, wzrost jest już znaczny, bo wynosi ponad 400 zł. Tym samym w ciągu roku posiadacz takiego kredytu zapłaci bankowi blisko 5 tys. zł więcej.
Wzrost obciążeń w takiej skali może być kłopotem dla tych, którzy zapożyczyli się na granicy zdolności kredytowej. W ich przypadku jakiekolwiek zachwianie po stronie dochodów grozi utratą płynności finansowej. O możliwości takiego scenariusza, podobnego do tego, czego doświadczają posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich, przestrzegaliśmy na naszym portalu już bardzo dawno.
Ocena sytuacji przez NBP
Niewiele wskazuje na to, że inflacja zacznie spadać w najbliższym czasie. Ekonomiści wskazują, że raczej należy spodziewać się kolejnych rekordowych odczytów i dopiero w II kwartale 2022 r. wzrost cen powinien wyhamować. Prezes Glapiński przekonuje jednak, że obecne podwyżki stóp procentowych to tylko bieżąca reakcja na sytuację na rynku, a nie początek cyklu podwyżek stóp. – Jest znacząca przestrzeń do podwyżek stóp procentowych, jeśli będą tego wymagały okoliczności. Nie chciałbym powiedzieć jednoznacznie, a Rada się nad tym zastanawiała, że jesteśmy w cyklu podwyżek. Dlatego, że jest tak ogromny zakres niepewności.
Prezes NBP twierdzi też, że obwinianie RPP o spóźnioną reakcję jest nieusprawiedliwione. – Często podnoszony argument, że Polska rzekomo powinna podnosić stopy procentowe już wtedy, gdy robili to Węgrzy i Czesi jest bardzo słaby. Porównanie tych gospodarek jest trudne, skala i sposób prowadzenia polityki zupełnie inny. Łatwo wskazać, że to wcześniejsze podnoszenie stóp przez Czechów i Węgrów nie uchroniło ich przed wysoką inflacją. To nic nie zmieniło. Ta inflacja przychodzi z zewnątrz, a nie z wewnątrz gospodarek. Rządowe tarcze antyinflacyjne nie oddziaływają na źródła podwyższających się cen, tylko na skutki dla społeczeństwa i przedsiębiorców – tłumaczył podczas konferencji prasowej.
Co dalej?
Po raz kolejny padł argument, że wysoka inflacja nie wpływa znacząco na zamożność polskich rodzin, bo płace rosną zdecydowanie szybciej. W najbliższych miesiącach, zdaniem prezesa Glapińskiego, inflacja będzie podwyższona ze względu na czynniki globalne, ale niższa niż obecnie, bo rząd wprowadza tarczę antyinflacyjną, która ma obniżyć ceny paliw i energii. – Rząd obniży inflację w krótkim czasie, a my w średnim okresie. Trzeba starać się zrobić tak, by płynnie jedno z drugim się zazębiło – podkreślił prezes NBP i dodał, że jego zdaniem średnioroczna inflacja w 2022 r. powinna wynieść 5%.
Za kilka miesięcy przekonamy się, jaka będzie rzeczywistość, czy tym razem sprawdzą się słowa Prezesa NBP.