Zapewnienia, że klient nie poniesie żadnych dodatkowych kosztów, rozkładając zakup jakiegoś produktu na raty, to jeden z podstawowych elementów marketingu, którym kuszą nas sklepy, ale i banki, oferując pożyczki/kredyty. Czy naprawdę można pożyczyć kilkaset czy kilka tysięcy złotych i po ustalonym w umowie czasie oddać dokładnie tyle, ile się pożyczyło?
Tak, jest to możliwe, ale istnieje bardzo wiele bardzo różnorodnych „ale”, które sprawiają, że darmowa pożyczka to przypadek unikatowy. Zdecydowanie jest to element strategii promocyjnej czy walki konkurencyjnej toczonej przez banki i firmy pożyczkowe z konkurentami. Im jest ona silniejsza, tym większe szanse na znalezienie pożyczki bez absolutnie żadnych kosztów. Na pewno nie jest to codzienność, czy efekt „dobrego serca” przedsiębiorców, którzy chcieliby sprawiać klientom prezenty. Biznes opiera się bowiem na generowaniu zysków, z których finansowane jest funkcjonowanie firmy i dalszy jej rozwój. Nic tego nie zmieni.
W przypadku banków trzeba też pamiętać, że pożyczają one pieniądze, które wcześniej złożyli na ich kontach posiadacze oszczędności. Zyskiem banku jest natomiast różnica między dochodami z różnych opłat, w tym związanych z kredytami, a wydatkami na wypłacenie odsetek posiadaczom depozytów. Oczywiste jest więc, że banki dążą do maksymalizacji opłat przynoszących przychód i minimalizacji odsetek stanowiących koszt.
Na zachętę
Firmy pożyczkowe, zwłaszcza te działające w internecie, od pewnego czasu kuszą pożyczkami bez żadnych kosztów. Dokładniejsza analiza ofert pożyczkowych, bliższe wczytanie się w podane mniejszą czcionką informacje czy w treść regulaminu promocji, uświadomią nam, że darmowe pożyczki nie są dostępne dla wszystkich, że nie można pożyczyć każdej kwoty na dowolny okres.
Okazuje się, że darmowe pożyczki dostępne są tylko dla tych, którzy w danej firmie pożyczają pieniądze po raz pierwszy. Na dodatek górna kwota pożyczki ograniczona jest kwotowo (np. do 2.000 zł). Są też ograniczenia czasowe. Na ogół dług trzeba spłacić w ciągu 30, 45 czy 60 dni. Chęć wydłużenia okres wskazanego w warunkach takiej pożyczki lub opóźnienie w jej spłacie sprawi, że kredytobiorca poniesie wszelkie standardowe opłaty, w tym karę za opóźnienie.
Podobna zasada stosowana jest też przez banki. Tak, jak oferują podwyższone oprocentowanie lokat dla nowych klientów lub nowych środków, tak też proponują zupełnie darmowe kredyty dla nowych klientów. Tyle tylko, że warunki umowy kredytowej ograniczone są nie tylko kwotowo i czasowo, ale na ogół wymagają też skorzystania z innych produktów bankowych, najczęściej założenia rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego (ROR).
Działanie długofalowe
Czy takie „wabienie” klientów jest dla instytucji finansowych opłacalne? Pewnie tak, skoro jest powszechnie stosowane w różnych wariantach. Firmy pożyczkowe liczą, że klient, który poświęci czas na stworzenie sobie „profilu” na ich stronie internetowej, przejdzie proces weryfikacji i będzie zadowolony z obsługi przy pierwszej, darmowej pożyczce, przy kolejnej potrzebie finansowej będzie szukał pieniędzy ponownie w tym samym miejscu, że nie będzie chciał tracić czas na załatwienie formalności, przyzwyczajenie się do funkcjonalności na stronie internetowej innej firmy pożyczkowej.
Z podobnego założenia, że zadowolony klient „przywiązuje się” do firmy, że nie chce szukać zmian, wychodzą też banki. Liczą, że pożyczając w nich pieniądze i zakładając przy okazji ROR, klient zacznie aktywnie korzystać z konta, potem może skusi się na limit w koncie, a może nawet na kartę kredytową czy inne produkty.
Nie można wykluczyć, że brak dochodów z darmowych pożyczek, instytucje finansowe rekompensują sobie podnosząc „ceny” innych produktów. Jeśli stosują to wszystkie podmioty obecne na rynku, to takie praktyki nie mają wpływu na konkurencyjność oferty każdego z nich.
Raty bez kosztów
Pozostaje do rozpatrzenie jeszcze jeden „darmowy” przypadek. Mianowicie oferty sklepów ze sprzętem komputerowym, agd, rtv, itp. One też reklamują się z użyciem wielu zer. Trzeba jednak dokładnie przeczytać, czego konkretnie dotyczą owe zera. Co prawda oprocentowanie rat może faktycznie wynosić zero procent, ale może być pobierana prowizja czy jakaś inna opłata za przygotowanie umowy. Bywa, że oprocentowanie zero procent obowiązuje tylko przez pierwszy rok spłaty zobowiązania, albo, że choćby najmniejsze opóźnienie w spłacie raty powoduje utratę prawa do korzystania z warunków promocyjnych i trzeba ponosić wszystkie standardowe koszty.
W przypadku zakupów na raty, sklep i bank udzielający kredytu dzielą się ryzykiem, że nie zostanie on spłacony. Liczą jednak na to, że skoro klient potrzebował danego artykułu, to będzie rzetelnie spłacał raty, by go nie stracić. Pozostała część ryzyka, którego nie da się nigdy zupełnie wyeliminować, zapewne wliczona jest w cenę wszystkich towarów oferowanych przez sklep czy wszystkich produktów będących w ofercie banku.
Dla przypomnienia
Wiele instytucji finansowych zapewnia, że pożycza pieniądze tylko na oświadczenie o zarobkach, że nie wymaga zaświadczeń o zatrudnieniu i dochodach, że nie bada historii kredytowej pożyczkobiorcy w Biurze Informacji Kredytowej (BIK). To tylko część prawda. Każda decyzja kredytowa (w bankach) czy pożyczkowa (w firmach pożyczkowych) wydawana jest indywidualnie i poprzedzona badaniem zdolności kredytowej (jak wysoką ratę może klient płacić przy obecnym poziomie dochodów i zobowiązań) oraz wiarygodności kredytowej klienta (jak wywiązywał się on ze spłaty swoich zobowiązań w przeszłości).
Różna jest tylko wnikliwość tych analiz i znaczenie ich wyników dla warunków ostatecznej oferty kredytowej. Przy „słabszych” wynikach badania wiarygodności kredytowej należy się spodziewać gorszych warunków umowy pożyczkowej/kredytowej, czyli wyższych kosztów – wyższa prowizja lub opłata przygotowawcza, wyższe oprocentowanie, konieczność przedstawienia dodatkowego zabezpieczenia lub wykupienia ubezpieczenia kredytu.
Przypomnijmy, że atrakcyjność ofert najłatwiej ocenić, porównując propozycje opiewające na tę samą kwotę na ten sam okres. Wystarczy wówczas popatrzeć na całkowitą kwotę kredytu (ile oddamy w sumie do banku) i Rzeczywistą Roczną Stopę Oprocentowania (RRSO), by wiedzieć, która oferta jest atrakcyjniejsza. Oczywiście o ile skorzystanie z niej nie wiąże się ze spełnieniem jakichś dodatkowych warunków.