Kredytobiorcy nie spłacający terminowo swoich zobowiązań muszą się liczyć z dodatkowymi kosztami. Banki, Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe i firmy pożyczkowe pobierają od nierzetelnych kredytobiorców podwyższone odsetki za opóźnienie. To jeszcze nic w porównaniu z kosztami egzekucji komorniczej.
Rozbieżność interesów
Przed laty nie było jasnych przepisów określających jak wysokie mogą być opłaty za telefony, wysyłane listy czy inne działania przypominające dłużnikom o tym, że kolejna rata kredytu/pożyczki nie została zapłacona w terminie. Była pod tym względem pełna dowolność i instytucje finansowe skwapliwie z tego korzystały. Tak samo traktowały tych, którym zdarzyło się jednorazowe spóźnienie o kilka dni, jak i tych, którzy notorycznie zwlekali z opłaceniem kolejnych rat lub nie uiszczali ich wcale. „Standardem” była opłata kilkunastu złotych za telefon wykonany do dłużnika czy kwota kilkudziesięciu złotych za wysłanie do niego listu.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wielokrotnie podejmował działania zmierzające do ochrony kredytobiorców, ukrócenia samowoli instytucji finansowych. Wpisywał na „czarną listę” klauzul niedozwolonych zapisy umów kredytowych dyskryminujące kredytobiorców. Niestety bardzo długo argument Urzędu, że kredytobiorcy płacą kredytodawcy prowizję, która powinna pokryć jego koszty związane z udzieleniem i obsługą kredytu, spotykał się z ripostą instytucji finansowych, że prowizja jest kalkulowana przy założeniu rzetelnego wywiązywania się z zobowiązania przez kredytobiorcę.
Dozwolone koszty
W końcu, instytucje finansowe zgodziły się z argumentacją UOKiK, że obciążanie nierzetelnego kredytobiorcy dodatkowymi opłatami za działania przypominające mu o zadłużeniu jest zupełnie nieuzasadnione, gdyż od przeterminowanego zadłużenia pobierane są podwyższone odsetki.
Udało się doprowadzić do nowelizacji ustawy o kredycie konsumenckim (weszła w życie 11 marca 2016 r.), która mówi, że dozwolone są jedynie takie opłaty, które mieszczą się w limicie maksymalnych odsetek za opóźnienie określonych w Kodeksie Cywilnym. Na dodatek, te dodatkowe opłaty muszą znajdować odzwierciedlenie w faktycznie ponoszonych kosztach działań, jakie kredytodawca podjął dla zdyscyplinowania kredytobiorcy, np. koszt znaczka na list, koszt połączenia telefonicznego, koszt przygotowania pisma do tego konkretnego dłużnika.
Inaczej mówiąc, jeżeli bank, SKOK czy firma pożyczkowa pobiera maksymalne dopuszczalne odsetki za zwłokę, to nie może już domagać się od nierzetelnego dłużnika żadnych dodatkowych opłat.
W rezultacie w tabelach opłat i prowizji przygotowywanych przez banki bardzo rzadko można spotkać pozycje dotyczące kosztów podejmowanych działań windykacyjnych. Jeśli już są, to opiewają maksymalnie na kilka złotych i dotyczą głównie działań podejmowanych wobec dłużników, którzy zaciągnęli zobowiązanie po 10 marca 2016 r.
Odrębną kwestią, nie podlegającą ocenie prawnej, a jedynie etycznej, jest umieszczanie stosownych informacji o dodatkowych opłatach w bardzo różnych działach tabeli opłat i prowizji przez co ich odnalezienie jest bardzo trudne, niekiedy wymaga wręcz detektywistycznych umiejętności. To, że takiej informacji nie znaleźliśmy, nie oznacza, że dodatkowe opłaty nie są pobierane. Lepiej więc jest dokładnie zapoznać się z proponowaną przez bank, SKOK czy firmę pożyczkową umową kredytu/pożyczki lub zapytać o tę kwestię pracownika instytucji finansowej, niż żyć w nieświadomości.
Proces windykacji
Przypomnijmy, że proces windykacji, dyscyplinowania nierzetelnego dłużnika, jest długi i składa się z kilku etapów. Na początku są monity, czyli przypomnienia o zadłużeniu. Przeważnie kontakt telefoniczny, za pośrednictwem sms-a czy listu elektronicznego. Kolejny krok, to wysłanie listu (na ogół na początek „zwykłego”, a później poleconego) do wszystkich kredytobiorców i poręczycieli.
W „cennikach” usług instytucji finansowych można spotkać zapisy precyzujące jak wysokie zadłużenie jest podstawą do rozpoczęcia działań windykacyjnych oraz ile i z jaką częstotliwością danych form kontaktu z dłużnikiem będzie podejmowanych. To sygnał, że dana instytucja nie zamierza dręczyć dłużnika, a jedynie chce go zdyscyplinować.
Następny etap to windykacja terenowa, czyli wizyta przedstawiciela kredytodawcy w domu kredytobiorcy. Zasady przeprowadzania takich wizyt też regulują przepisy określające w jakie dni i w jakich godzinach mogą się one odbywać i jak powinny przebiegać, by nie naruszały godności kredytobiorcy.
Gdy wszystko to nie przyniesie rezultatów, przychodzi czas na wysłanie wezwania do zapłaty, czyli stanowczego upomnienia się o uregulowanie zaległości. Potem jest już tylko skierowanie sprawy do sądu z wnioskiem o wydanie nakazu zapłaty z klauzulą natychmiastowej wykonalności. Taki dokument jest podstawą do rozpoczęcia egzekucji z udziałem komornika.
Lepiej do tego nie dopuszczać, bo to bardzo nieprzyjemny i bardzo drogi etap. Znacznie korzystniejszym rozwiązaniem jest szukanie porozumienia z wierzycielem, gdy tylko pojawią się pierwsze kłopoty z terminowym regulowaniem zadłużenia. Dłużnik wychodzący sam z inicjatywą, informujący o swoich problemach, jest traktowany przez instytucje finansowe bardziej przychylnie, łatwiej mu wynegocjować przesunięcie terminu spłaty raty czy ustalenie nowych warunków spłaty zobowiązania.
Najgorsze z możliwych rozwiązań to unikanie wierzyciela, nie reagowanie na próby kontaktu z jego strony.